Mam dziwny problem. Może to zbieg okoliczności, bo stało mi się to, gdy na warsztacie robili mi chłodnicę, bo była przestawiona i zmieniali czujnik temperatury w niej. Na warsztacie nie mogłem odpalić auta. Dopiero po prostowniku odpalił.
Wczoraj rano, po nocy, chciałem odpalić i nic. Myślałem, że to może akumulator, ale... kontrolki mi nie znikają, a gdy przekręcę zapłon do pozycji, gdy już mam odpalić, resetują mi się zegary, jest cyk pod maską i nie kręci rozrusznikiem nawet. To wina kostki stacyjki? Problem pojawia się tylko na zimnym silniku. Na ciepłym pali bez problemu, chociaż też nie za każdym razem mogę przekręcić kluczyk do końca.
Aha, sama podskakiwała mi wskazówka od prędkościomierza. Skoki napięcia? Ale to mogło być spowodowane luźną plusową klemą.