Paweu_mk3 napisał(a):seba650 napisał(a):Ja bym robił to co jest, nie wiesz co kupisz następnego. Nie daj boze będzie gorszy i co wtedy?
I tak wkładać i wkładać... a w tym dziadostwie pada co rusz to co innego. Miłość platoniczna , związek iście toksyczny. Lepiej opchnąć, odłożyć i kupić ładny , wycackany od 'lekarza' rocznik 1945.
Niestety z ciężkim sercem muszę poprzeć kolege Paweu_mk3
Golfy sa już stare wiec nie mam też co pchać w nie pieniędzy, które w ogólnym przełożeniu przewyższą wartośc samego auta.
Blacha wcześniej czy później i tak nie wytrzyma, tak samo z silniekiem.
Coś cieżko mi uwierzyc w te 500tyś km.
Według mnie rób to co konieczne i doprowadź go do stanu użyteczności, a potem bieżace naprawy i jeździł, az będzie trzeba oddać na żyletki i wtedy kupisz cos innego.
Panowie za ok 5 lat te samochody będa tyle znaczyły co obecnie fiast 126p, taka jest niestety przykra prawda.