A ja przy 160 km/h na godzinę wpadłem w poślizg, mimo że wytraciłem trochę z prędkości to dachowałem kilkakrotnie i po wbiciu w skarpę opadłem na dach. Dziękuję Bogu ze nie jechałem z dziewczyną a dopiero po nią
Z samochodu została miazga a ja cudem uszedłem z życiem...Teraz dużo ostrożniej wciskam pedał gazu.Nauczyło mnie to wiele i sporo przeszło przed oczami..Naprawdę nie zyczę Wam tego i uważajacie na siebie i pomyslcie o innych...Ja przekonałem się że przecena swoich umiejetności+ polskie drogi = zbliżenie do
Daję Wam słowo że nie chcielibyście przeżyc tych kilku chwil gdy słychac tylko pisk opon, a pożniej wielkie uderzenie i cisza...Sorry za OT, ale nie mogłem się powstrzymac.PozdraVWiam