Dargas, powiem tak... Tak naprawdę nigdy "nie opłaca się" zaawansowane robienie samochodu blacharsko (w sensie rudej), bo nigdy tej kasy nikt Ci nie zwróci. Przykładowo, wsadzasz w robotę teraz 3 koła, przy sprzedaży weźmiesz tysiąc więcej niż gdybyś tego nie zrobił, a i to przy dobrych wiatrach. Dużo jest osób z polityką: aaa, zostawię to, przecież muszę włożyć w niego np 2 tysiące. Sprzedam, dołożę te dwa koła i kupię coś lepszego. Tylko że niestety bardzo często "to lepsze", to taka sama padlina, tylko ładnie przypudrowana. Jeżeli samochód jest w porządku, nie jest powypadkowy, mechanika jest ok, nie zostawia 4 śladów i generalnie się nie psuje, a na dodatek jest to jakaś fajna wersja to
warto robić. Podkreślam, warto, nie "opłaca się" - bo się nie opłaca. Wiesz czym jeździsz, na czym stoisz (siedzisz) i przede wszystkim znasz bolączki danego pojazdu, co w nim robiłeś itd. Kupując nie masz takiej pewności, a bardzo często kupując coś niewiele droższego od pojazdu którym właśnie jeździmy trafiamy na minę. Owszem, rezygnacja z padliniastego Golfa IV na rzecz wymuskanej II - jasne, na pewno będzie lepiej pod względem utrzymania i awaryjności. Ale sprzedać jedno Mk III, żeby za 500zł więcej kupić inne? Hmm.... No tutaj możemy rozpocząć dyskusję
I jeżeli zdecydujesz się na robotę - nigdy "jak najtaniej", bo wtedy na pewno będziesz musiał robić jeszcze raz. I niestety drożej, żeby poprawić po partaczu. Dlatego jeżeli robić, to bez półśrodków - robimy u sprawdzonej osoby