Witajcie!!!
I znowu mam zonk na chwile przed wielkimi swietami
wczoraj dojezdzajac do domu ( na szczescie golfik dal ciala do konca juz pod drzwiami ) samochod zaczal gasnac na swiatlach - mysle sobie, zalalem szajsowaty gaz. przelaczam na benzyne, cyk, dojechalem do kolejnych swiatel - zgasl. No mysle sobie to juz grubsza sprawa. do totczylem sie jakos pod mieszkanie, w drodze tez poszarpywal przygasal ale jechal. za to pod blokiem ani boze moj, kreci kreci ale nie odpala. czytalem forum ze niby kopulka zawilgocona albo przewody moze czujnik halla. ale nie wiem od czego zaczac sprawdzanie. w sumie myslalem ze jak silnik ostygnie i ta wilgoc przymarznie do rana to na zimny odpali. Zszedlem dzisiaj na dol i dalej to samo, kreci ale nie pali. co rawda sypie snieg i nie chce mi sie przy nim dlubac. Chcialem wyciagnac kopulke i kable zeby to wyszuszyc w domu, ale za cholere nie wiem jak ja wygrzebac jak ona tam oplatana jest wkolo i trudno do niej podejsc moze macie jakies sensowne propozycje?? najchetniej to bym go zaciagnal do mechanika, ale bez hamulcow i wspomy po tym sniegu to nie ma mowy z gory dzieki za sugestie, pozdrawiam