Otóż kilka ładnych tygodni temu zaprowadziłem Golfa do mechanika, ponieważ miałem problem z niskimi obrotami. Coś tam puknął, coś tam stuknął i było ok... Do wczoraj. W piątek chciałem przejechać się Volkswagenem, żeby go delikatnie przepalić, jednak ku mojemu zdziwieniu odpalił dopiero za... 5 razem (to jako pierwsze mnie zdziwiło, bo nigdy wcześniej się nie zdarzyło, żeby nie chciał odpalić).
Gdy już załapał stanął na dwóch tysiącach obrotów, co było dla mnie ogromną nowością, bo nigdy na luzie tak nie stał. Pochodził 10 min (!!!), po czym zszedł na te 0.8. Myślałem, że już wie, o co go proszę, dlatego wziąłem papiery i w drogę. Już przy cofaniu miałem niemiłą przygodę, ponieważ Goferek ponownie wskoczył na 2 tysie. Wyjechałem na drogę. W terenie zabudowanym podczas redukcji biegów obroty zamiast spadać - rosły. Puszczając i gaz i sprzęgło samochód leciał na łeb, na szyję. Czułem się jakbym miał zamontowany tempomat. Oprócz tego zmieniając biegi strasznie szarpał. Gdy wyjechałem poza miasto i przycisnąłem go do 120 km/h myślałem, że wszystko będzie okej. Nic tych rzeczy... Problem jak się pojawił, tak też został...
Macie jakieś propozycje zanim umówię się na kolejną wizytę u mechanika?
Edit: silnik 1.6 8V AEE 8V 55kW / 75 KM