Sprawa przedstawia się tak. Jakieś pół roku temu pojawił się taki problem że samochód podczas jazdy szarpał jakby nie dostawał paliwa. Szarpał już po 15000 obrotów. Samochód po niedługim czasie w ogóle nie chciał mi odpalić. Trzymałem go na rozruszniku ale nie chciał zaskoczyć. Przyczyną okazał się zagięty kabel od paliwa. Kiedy go wyprostowałem silnik pracował na odpowiednich obrotach ale jakby głośniej (coś jakby klekotał). Jeździłem jeździłem w spokoju do dzisiaj...
Dzisiaj kiedy wyprzedzałem ciężarówkę (3 bieg około 3tys obrotów) zaczął szarpać i zgasł. Długo nie odpalał więc zepchnąłem go na pobocze, otworzyłem maskę a że wszystko była na swoim miejscu, pomacałem klemy od akumulatora, palec, kopułkę (2 lata mają) i kabel od paliwa. Wsiadłem i bez problemu odpalił, obroty nie skakały. Pomyślałem że może tak tylko coś mu ,,odbiło".
Kiedy wracałem do domu z pracy, przycisnąłem go trochę (3 bieg i 3500) i po kilometrze zgasł podczas jazdy. Wysiadłem pomacałem te same kable, wsiadłem i wszystko wróciło do normy.
Kiedy przyjechałem do domu postawiłem samochód przed garażem, zostawiłem go na 2-3h.
Chciałem wjechać do garażu ale wcześniej chciałem sprawdzić czy znowu jak dodam gazu to zgaśnie.
Odpaliłem, na jałowym dałem mu 3500-4000 obrotów, zwolniłem nogę z gazu a silnik zaczął głośno chodzić, trząsł się, zszedł do 900 obrotów( jak zawsze) ale cały samochód ,,chodził" a gałka od zmiany biegów szalała (cała się trzęsła) i tak jakby chciał zgasnąć/dławił się, chodził równo jak podniosłem obroty do 1500-1700.
Co to może być Waszym zdaniem ?
PS. przepraszam że takie litanie ale może to komuś pomoże w rozwikłaniu problemu.