Dzisiaj rano osiągnął maksymalnie 70 stopni... Ogrzewanie na full cały czas i było ciepło, ale nie gorąco (normalnie po 5km nie da rady wytrzymać na max ogrzewanie).
Przejechałem 30km i osiągnął powiedzmy 70 stopni, wysadziłem jednego kolegę, pojechałem odwieźć drugiego (cały czas bez gaszenia!), nawet go lekko przykatowałem i nic. Podjechałem pod garaż, było niecałe 70 stopni, otworzyłem maskę i tak: górna rura przy silniku ciepła, dalej letnia, przy chłodnicy prawie zimna. Dolna na całej długości wręcz lodowata (myślę, że gdyby choć przez chwilę poszedł ciepły płyn, to by była już cieplejsza, a była lodowata jak po całej nocy na dużym mrozie).
Wsiadam do auta, temp spadła na te kreski pierwsze...
Nie mam pomysłu, termostat moim zdaniem trzeba wykluczyć w takim razie, czujnik temperatury też, po prostu wytwarza za mało ciepła, WTF?
Pozdrawiam.