Witam. Mam taki problem (?) - no właśnie nie wiem, czy to problem, czy wszystko jest ok. Auto odpala pięknie i nawet jak stał po nocy, bardzo szybko zaczyna działać ogrzewanie - po przejechaniu około 3km muszę zmniejszać, bo już nie da się wytrzymać (nawet, gdy jest lekki mróz na dworze), przypominam auto całkiem zimne po nocy!! Wtedy dalej wskaźnik temperatury nie wchodzi nawet na 70 stopni. Ostatnio zacząłem bliżej przyglądać się temu wskaźnikowi i np. po przejechaniu ponad 50km, silnik miał maksymalnie 80-82 stopnie... Tak samo wczoraj - przejechałem jakieś 5km, ogrzewanie włączone i w aucie jak w piekle, no i korek przed światłami wahadłowymi. Bardzo długi odcinek, czekałem dwie zmiany po około 15 minut i silnik dalej nie osiągnął 90 stopni, w zasadzie nawet całych 80 nie było (77-79).
Czyli silnik nie osiąga tych 90 stopni, właściwie to nigdy nie powinienem przekraczać tych 2,5k obrotów...
Zastanawiam się, czy może tak ma być, czy coś jest uszkodzone (termostat?), a może trzeba wykorzystać stary znany patent z zasłonięciem chłodnicy płytą/styropianem (trochę ciasno tam jest, ale pewnie było by to wykonalne). Czekam na porady... Pozdrawiam!