Witajcie
Z gory przepraszam za brak polskich znakow ale pisze ten temat na sluzbowym komputerze.
Moj golfik to 1.9tdi AHU z programem na 119 km.
Jakies 800 km temu zmieniony zostal olej i filtry oraz napinacz paska alternatora wraz z owym paskiem i rolka.
Pojechalem z Gdanska do Poznania na weekend. Wszystko bylo jaknajbardziej ok az do drogi powrotnej. Na autostradzie przed Grudziadzem nagle autem zaczelo mocno trzasc, jednoczesnie golf stracil moc. Po chwili uslyszalem okropny. metaliczny halas spod maski. Brzmialo to jak cykanie popychaczy ale tak glosne i mocne jakby zaraz mialy wystrzelic. Do ok. 2,5 tys. obrotow i do ok. 120 km/h golfem bujalo i mocno halasowalo. Kiedy wciskalem gaz, na ktory golf prawie nie reagowal silnik wydawal metaliczny halas jakby tloki uderzaly o zawory. Dotoczylem sie w takim stanie do Gdanska, balem sie zatrzymac w obawie, ze juz nie rusze i zostane na srodku autostrady. Na bramkach, na biegu jalowym golf brzmial jak silnik dwusuwowy tylko jeszcze glosniejszy. Przy ruszaniu bujalo buda tak jakby wywalilo poduszki. Przy mocniejszym dodawaniu gazu, az do metalicznego halasu za mna pojawiala sie chmura dymu. Zatrzymalem sie pod blokiem, halas okropny, jakby zamiast zaworu cykal tlok. Po chwili stania w aucie mozna bylo wyczuc swad spalenizny. Rzucilem okiem pod maske i golym okiem zadnych zmian, olej na bagnecie w porzadku.
Boje sie go odpalic w obawie, ze moze to byc ostatni start silnika. Jak myslicie koledzy, co sie stalo? Padly popychacze? Cos nie tak z rozrzadem? Obawiam sie, ze glowica bedzie pewnie do grubego remontu. Od bramek do bloku auto sie rozpedzalo powoli, bardzo mocno halasujac, halas w duzej mierze ustepowal kiedy sciagalem noge z gazu podczas jazdy lub wciskalem sprzeglo, biegi wchodzily jakby nic im sie nie stalo.