Poradnik wiejskiego tunera
Uwaga! Poradnik będzie opierał się na golfie 3, z prostego względu - forum tematyczne, więc na próżno tu szukać aut nadających się do tego stylu pokroju Calibry, czy Astry I
Jako, że właśnie zdaliśmy prawo jazdy, a rodzice dumni ze swojej zdolnej pociechy kupili nam Golfa 3 mamy już bazę w postaci fabrycznego auta. No, ale przecież nie będziemy jeździć seryjnym wozem jakich wiele na naszych drogach, a chcąc wyrywać lachony na sobotnich dyskotekach musimy się czymś wyróżniać. Niestety, będąc uczniami, nie zarabiając na siebie mamy ograniczony fundusz, więc musimy szukać jak najtańszych sposobów, by nasze auto przypominało wozy rodem z Szybkich i Wściekłych. Rozbijamy świnkę i przyglądamy się zgromadzonym środkom w prosiaku, po czym zabieramy ziomali do naszej nowej fury i śmigamy do pobliskiego hipermarketu, by zacząć Czas Tuningu.
Pierwsze co nam się rzuca w oczy to piękny, kolorowy pokrowiec na kierownicę.
Prawda, że śliczny? Do koszyka!!!!
Posiadając pokrowiec z czerwonym akcentem przydałoby się kupić coś co dołączy do tego stylu wyposażenia wnętrza. Znajdujemy rewelacyjne pokrowce na pasy, ach te płomienie....
W naszej wyobraźni pojawia się genialny pomysł, by nasz golf stylizowany był na płomienie. W końcu gorący płomień powinien skusić gorącego lachona w sobotnią noc do przeniesienia się na tylną kanapę. Ale, żeby na tylnej kanapie nie pozbawić naszej sztuni atmosfery, tylna kanapa też musi mieć akcent płomienny. Przechodzimy więc do półki z pokrowcami, gdzie bez problemu znajdujemy idealne pokrowce.
Czyż to nie jest nasz szczęśliwy dzień? A to jeszcze nie koniec, bo idąc do kasy, napotykamy się na promocję i po taniości kupujemy czerwony mieszek z czerwoną gałką.
Zakupy wykończyly naszą świnkę, ale za to jak kozacko będzie prezentował się nasz golf. Wszystko zakupione więc stoimy już w kolejce do kasy, gdy jeden z naszych ziomali krzyczy, niczym Archimedes "Eureka" - "A choinka zapachowa?" Szybko więc korygujemy błąd i kupujemy choineczkę.
Po udanych zakupach czas na montaż. Gdy wszystkie nasze zakupy znajdują miejsce w aucie myślimy co tu jeszcze możemy zrobić, pomimo tego, że nie mamy kasy. Eureka po raz kolejny!!! Nasz ziomal (cóż my bez nich byśmy poczęli...) biegnie do domu, po czym wraca z płytą CD i gumeczką. Szast Prast i już dynda sobie pod lusterkiem. "ponoć odbija radary" stwierdza nasz ziom....
Środek auta jak na początek może być, ale zanim lachon zachwyci się wnętrzem, musi polecieć na wygląd zewnętrzny auta, a tutaj przecież cały czas mamy fabrykę. Tak nie może być!!! Z łagodną miną idziemy do mamy i prosimy o pieniążki, by dała nam na tuning, bo to sprawa życia i śmierci, każdy kto chce się liczyć musi mieć w końcu auto po tuningu. Mama ucieszona, że pociecha ma nowe hobby i tak dba o auto daje synkowi 200 zł, a ten z uśmiechem na ustach już dzwoni po ziomali by czekali na parkingu. Pędzimy do motoryzacyjnego, gdzie rzucamy się do pólki z kołpakami i uważnie wertujemy towar. Co prawda nie ma takich ze spinnerami, ale znajdujemy świetne kołpaki, które wyglądają prawie jak alusy.
Jako, że cena niska, możemy sobie pozwolić na zakup czarnej folii do szyb i wybrać jakieś naklejki na auto. Jaki wybór, ale jako prawdziwi gangsta boye kupujemy dziury po kulach
"A co tam, 15 sztuk poproszę". No i ostatni zakup:
[
/img]musi być w końcu nie?
Po powrocie do domu zabieramy się za tuning. Kołpaki po 5 minutach błyszczą na naszych kołach, a dziury po kulach zaczynają zdobić naszą karoserię. Bierzemy się za klejenie folii. Uuu ciężko idzie, ale nie poddajemy się i walczymy. Po 3 godzinach możemy podziwiać nasze dzieło. To nic, że porobiło się trochę bąbli i w kilku miejscach folia się poszarpała - najważniejsze że czarne szyby już mamy Zostało założenie końcówki tłumika, które nie sprawia większych problemów, ale... Czemu to nie zmieniło dźwięku na basowy ryk by cała okolica słyszała? Już mamy mieć zepsuty cały dzień, gdy nagle nasz ziomal (może to współczesny archimedes???) woła stanowczo o śrubokręt i wsuwa się pod auto. Łup, łup, szur, pur, wychodzi zmęczony, ale dumny z siebie. "Zrobiłem kilka dziur - powinno być głośniej" Odpalamy auto i faktycznie - aż chcemy uściskać naszego ziomala
W sobotę możemy w końcu dumnie pojechać na disco....
CZĘŚĆ DRUGA
Szkoła, disco, lachony, ziomale i tuning.... To jest życie. Pod szkołą robimy furorę wśród znajomych, na dicho stoimy obok innych tuningowanych fur, lachony rozgrzane płomieniami w aucie chętnie testują nasze zawieszenie, a ziomale wożą się z nami po okolicy. Czego nam więcej trzeba? Ano... Muzyka z komórki, to nie muzyka, a oprócz ryczenia z tłumika powinniśmy zwracać na siebie uwagę głośną muzyką. Jako, że kończy się rok szkolny, a my zdajemy do następnej klasy, dostajemy od rodziców gratyfikację finansową za promocję do następnej klasy. Teraz możemy tuningować pełną gębą, ale najpierw czas na Car Audio. Udajemy się do hipermarketu w poszukiwaniu wypasionego radia. Znajdujemy mega okazję. Radio z USB, MP3, czytnikiem kart za jedyne 100 zł. No taka okazja nie trafia się na codzień, będziemy się mieli czym chwalić wśród znajomych.
W pośpiechu udajemy się do domu, by zamontować radio, jednak ogólny efekt nas nie zadowala - za słabo gra, by odsunąć szyby i lansować się podczas jazdy z ziomalami. Obczajamy tuby i wzmacniacze na allegro, ale kto by wydawał tyle kasy na granie. Przecież kupiliśmy tanio tak świetne radio, to i tanim sposobem poprawimy nagłośnienie. Główka pracuje W pośpiechu demontujemy kolumny z naszej domowej wieży:
Razem z ziomalami montujemy je w bagażniku naszego auta i delektujemy się soczystym dźwiękiem jaki się z nich wydobywa. No to car audio już mamy tanim sposobem, a jako, że z gratyfikacji rodzicielskiej zostało nam jeszcze trochę pieniędzy możemy nadal tuningować wizualnie nasze auto. Jedziemy do motoryzacyjnego na zakupy. Jak my to kochamy, to buszowanie po sklepie, te cudeńka tuningowe... Normalnie delicje... Na pierwszy ogień idą niebieskie postojówki, które widzieliśmy w ostatnią sobotę na disco w jednym ze stuningowanych aut.
Pamiętamy jak lachony przyglądały się tamtej furze i już marzymy o najbliższej sobocie. Ale przeciez takie postojówki to grosze, a my mamy jeszcze dwie stówy w kieszeni!! Żyć nie umierać!! Jeden z naszych nieocenionych ziomali (Archimedes) wpada na genialne spostrzeżenie. W dzień auto będzie w stylu czerwonych płomieni, a kupując niebieskie postojówki, możemy dołożyć coś niebieskiego i zrobić auto na niebieską poświatę nocą. Odkładamy 5 zł na browar dla ziomala za ten genialny pomysł i kupujemy kolejno neony do podświetlenia nóg, które także widzieliśmy na ostatnim dicho w jednym z aut.
Świecące wentyle:
I podświetlane spryskiwacze szyb:
Z całymi tymi zakupami udajemy się do domu. Po drodze kupujemy browar dla ziomala i w domu montujemy wszystkie gadżety. No.... Teraz to mamy tuning pełną gębą. Czekamy tylko na sobotę, by pojawić się na disco, włączyć muzę (w tym celu nagrywamy fajny dance - KONIECZNIE!!! na pendrive, by wszyscy widzieli jakie mamy czadowe radio), podświetlić auto na niebiesko i lansik.... Życie widzimy w różowych barwach. W końcu nadchodzą wakacje, będziemy mogli dorobić i kupić mega wypaśne gadżety do auta.
CZĘŚĆ TRZECIA
Wakacje mijają, jesteśmy dumnymi posiadaczami świetnie stuningowanego Golfa. Panienki nasze, podziw ziomali niesamowity, czegoż tu więcej chcieć? Ano, tuning to choroba postępująca, raz zaczniesz, nigdy nie chcesz skończyć. Mamy to szczęście, że załapaliśmy się na pracę na budowie i codzienną wypłatę możemy gromadzić z przeznaczeniem na zakupy tuningowe. Solidne zakupy tuningowe - bo kasa niemała spływa na nasze ręce. W sobotę dyskoteka, więc trzeba by coś modzić przed weekendem, by zadziwić ziomali pod dicho nowymi zmianami. Jako, że dysponujemy grubą gotówką, wchodzimy na Allegro i możemy szukać elementów tuningu naszego auta. Wiemy, że chcielibyśmy zrobić coś z przednimi lampami. Na pewno nie kupimy żadnych Angel Eyesów, bo za te pieniądze możemy mieć masę innych gadżetów tuningowych. O!!! A może by tak brewki??? Hmmm.... Brewki są za lightowe, kupimy bad looka!!!
Klikamy kup teraz i ślinimy się na samą myśl założenia tego elementu do naszego auta. Ale przecież sam bad look to za mało, tym bardziej, że mamy więcej gotówki. Przydałyby się jakieś błyskotki, bo nasz zderzak wygląda tak smutno i mało sportowo. Klikamy "pokaż inne przedmioty tego użytkownika". Dobrze, że trafiliśmy na mega wypasiony sklep tuningowy - zaopatrzymy się równo... Wnęki w zderzaku możemy zawsze wyposażyć w siatkę tunigową - przecież to będzie się pięknie komponować. Nic trudnego - "kup teraz"
Wybieramy przesyłkę kurierską i idziemy spać w oczekiwaniu na kolejny dzień, gdy kurier zapuka do naszych drzwi.
Rano budzi nas dzwonek do drzwi. Jest paczka!!! Płacimy, dzwonimy do ziomali i zabieramy się, za montaż. Po robocie możemy przyznać, że grubaśnie to wygląda.
W sobotę wieczorem na dicho, od jednego z innych tuningowców dowiadujemy się, że na pobliskiej giełdzie widział tanie świetne lexusy i sam się po nie wybiera. Co? Ktoś inny będzie coś takiego miał, a my nie? Dzwonimy do kierownika budowy, by dał nam zaliczkę na najbliższy tydzień, bo jedziemy na giełdę po zakupy tuningowe. Kierownik, młody wyrozumiały chłopak, który także lubuje się w tuningu i dba jak mało kto o swoją Calibrę, doskonale nas rozumie. Dostajemy póltora tysiąca i w niedzielę rano lądujemy na giełdzie. Są lexusy, używane, w doskonałym stanie i to za marne pieniądze. Bierit!!!
Podnieceni zakupem biegniemy na parking, by wymienić lampy, a stare niesiemy na giełdę i sprzedajemy od ręki jakiemuś frajerowi, który nie pomyślał tak jak my, że przecież można kupić lexusy. Frajer i już!! Chodzimy po giełdzie, gdy jeden z ziomali (tak tak ten Archimedes) krzyczy Patrz!!! Magiczne czarne pudełeczko z napisem Golf III, a w środku przepiękne, oszałamiające lusterka M3. Czy ktoś by się nie zdecydował?
Robimy taki sam szybki montaż jak w przypadku lexusów i taki sam zwód z jakimś frajerem który chce kupić zwykłe lusterka. Że też nigdy wcześniej nie wyruszyliśmy na giełdę! Przecież to raj dla tuningowców. Chodzimy tak po całej giełdzie i oglądamy cudeńka, gdy nagle nasze oczy poraża blask. Cud Świata myślimy, nasz ziomal otwiera paszczę i nie może wydobyć z siebie żadnego słowa. Drżącym krokiem podchodzimy do tych majestatycznie wyglądających przedmiotów i zestresowani pytamy "Ile?" mając w głowie jedną myśl "Oby starczyło, oby starczyło, oby starczyło". Sprzedający odpowiada, a przez naszą twarz przelewa się promień radości. Już wiemy, że będziemy mieć auto marzeń. Rozglądamy się jeszcze podejrzliwie czy żadna hiena nie chce nam podkupić naszego skarbu i szybko dajemy facetowi kasę, by zaklepać rarytasy. Czas je wziąc ze sobą. Pakujemy części na plecy i niesiemy do samochodu.
A co to za rarytasy? A proszę bardzo:
Z takimi rarytasami to już nam nikt nie podskoczy!!! Kto ma najlepsze auto? My!!! Na czyje auto będą patrzeć wszystkie lachony na dicho? Na nasze!!! Komu inni będą zadrościć fury? Nam!!!
W poniedziałek w robocie pokazujemy kierownikowi nasz nowy, tym razem już profesjonalnie stuningowany wóz. Kierownik jest pod wrażeniem, ale widać w jego oczach zazdrość. O to nam chodziło!!! Jego calibra może teraz podskoczyć naszemu golfowi.
Tak mija czas, wakacje się kończą. Jesteśmy najlepsi, już nie ma lepszych fur podjeżdżających na dicho. Wszyscy mogą patrzeć, podziwiać i się uczyć stylu gustu i smaku. Tak kończymy wakacje marząc o planach na przyszły rok. Przecież tyle jeszcze elementów tuningu pozostało do założenia. Stroboskopy, neony pod auto, może sportowy filtr powietrza, magnetyzer, może namalujemy dwa pasy a'la viper na aucie.... Wiemy, że te plany spełnimy, bo to w końcu my - klasycy tuningu...
PODSUMOWANIE
Zapewne wielu z Was, czytających powyższy tekst skojarzy ten styl tunignowy z planami sąsiadów, kolegów, znajomych, może własnych z początków przygody z motoryzacją. Niechlubny wiejski styl pojawił się stosunkowo niedawno, wraz z pojawieniem się filmów dotyczących tuningu, internetu i łatwiejszego dostępu do aut dla każdego. Nie wiem co kieruje ludźmi, którzy tworzą takie twory ze swoich aut. Może chęć bycia po części jakąś indywidualnością, wyróżnienia się z masy innych nam podobnych. Może chęć wzorowania się na autach z filmów typu "Szybcy i wściekli". Nie wiem i nie chcę wiedzieć, mam tylko nadzieję, że wraz z dojrzewaniem niejednego z domorosłych tunerów wyrobi się im poczucie gustu i smaku i przejdą na jasną stronę mocy. I tak ostatnio widzę tendencję spadkową "wiejskich tunerów". Możliwym tego powodem moze być wzrost liczby for internetowych dotyczących danych marek czy modeli, gdzie taki tuningowiec jest sprowadzany na ziemię. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego poradnika przez "świeże" osoby na forum, którym pokusa bycia bohaterem naszej historii jest bliska.
A może w całym tym szaleństwie jest metoda? Może cały ten wiejski tuning nie jest symbolem obciachu i braku gustu, a awangardową i kontrowersyjną metodą tuningu? Ocenę pozostawiam każdemu z Was osobno.
Pozdrawiam
cementowy_jas
Galeria