Witam!
Dnia 31.07.2011r. wpadłem w dziurę na drodze wojewódzkiej. Droga z obu stron oznaczona była znakiem A-30 z tabliczką "wyboje" i tabliczką T-2 "12 km". Uszkodzeniu w moim samochodzie uległy 2 opony, 2 aluminiowe felgi i amortyzator. Zaznaczę, że na przedniej osi miałem inną parę opon, niżeli na tylnej. Na miejsce zdarzenia wezwałem policję, która sporządziła notatkę z tego zdarzenia. No i teraz zacznę opisywać zdarzenia chronologicznie:
-1.08.2011r - złożenie wniosku o wypłatę odszkodowania
-3.08.2011r - wycena uszkodzeń przez ubezpieczyciela na kwotę 1072 zł
-26.08.2011r - odmowa wypłaty odszkodowania, motywowana wyżej wymienionymi znakami, ubezpieczyciel uznał, że nie zachowałem odpowiedniej prędkości mimo ostrzeżeń znakami.
początek września - wycena rzeczoznawcy uszkodzeń na kwotę 2900 zł
- 7.9.2011r - odwołanie od decyzji ubezpieczyciela (jeżeli ktoś będzie potrzebował argumentów itp, można śmiało pisać)
- w granicach połowy września dostałem telefon od rzeczoznawcy ubezpieczyciela z propozycją ugody w wysokości 1000 zł, odmówiłem
- 29.09.2011r - wysłanie ponaglenia z powodu braku pisemnego odzewu ze strony ubezpieczyciela
- 7.10.2011r - wypłata odszkodowania w kwocie 697.04 zł (okroili nawet wycenę swojego rzeczoznawcy )
- 9.11.2011r - złożenie pozwu do sądu rejonowego
- maj 2012r - pierwsza rozprawa sądowa, na której jedynie zostaje powołany biegły sądowy
- 29.07. 2012r - wycena uszkodzeń biegłego sądowego opiewająca na kwotę 3,566 zł
no i czekam do lutego na następną rozprawę, najprawdopodobniej ostatnią, chyba, że będą próbowali podważyć wycenę biegłego
Jeżeli ktoś ma pytania, to pisać. Zdjęcia uszkodzeń, jeżeli znajdę, to podeślę