Sytuacja dosłownie z dzisiaj. Kolega prowadził "renówkę" i jechał z naprzeciwka inny pojazd który strasznie trzymał się środka, kolega musiał uciekać tak bardzo na prawo że prawe koła zeskoczyły z asfaltu. Po czym chciał wrócić na asfalt i widać skręcił za ostro bo auto zamiast wrócić na swój tor obróciło się o 90 stopni w lewo tak że sunęło swoją prawą stroną (bokiem) w dotychczasowym kierunku jazdy. Widząc całe zdarzenie jadący z naprzeciwka kierowca tira ( jadący za tą "szeroką" osobówką) zaczął uciekać na pobocze jednak nie zdołał i przód tira od strony kierowcy spotkał się z przednią prawą stroną sunącej bokiem renówki. Zniszczenia dość spore z czego pasażer renault był wycinany z pojazdu i ze znacznym urazem głowy pojechał do szpitala. Byłem na miejscu dosłownie godzinę po fakcie bo kolega prosił o pomoc w usunięciu auta. Rozmawiałem z policjantami i ci uznali winę kolegi jednak z racji tego że pasażer jest w szpitalu sprawy nie zakończą mandatem tylko będą czekać na informacje o stanie zdrowia.
Chce się was poradzić kto jest sprawcą? Bo jednak zagrożenie powstało przez kierowcę osobówki któremu nie chciało się chociaż trochę zjechać na bok by bezpiecznie minąć się z kolegą no i fakt ze odjechał sobie jak gdyby nigdy nic. Z drugiej strony fakt kolega też wykonał manewr powrotu na swój pas dość niefortunnie bo w miejscu gdzie uskok pomiędzy asfaltem a poboczem wynosi spokojnie 15cm.