W ostatnich dniach znowu byłem świadkiem takiej wypadkogennej -moim zdaniem - sytuacji. Gość jedzie lewym pasem przede mną, ja prawym i on zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, których -zza niego - właściwie nie widać. Tym razem wszystko w normie - ja nie jadę za szybko, skupienie na drodze i sytuacji, zatrzymuję się również i przepuszczam tych pieszych.
Ale przypomina mi się wtedy sytuacja sprzed roku gdzieś jak o mało co miałbym na sumieniu dziewczynę z małym chłopakiem przepuszczając ich w ten sposób w Katowicach. 2 pasy ale brak wysepki - stali już w zasadzie na środku drogi, ja jadąc wtedy lewym pasem zatrzymuję się, żeby ich przepuścić, nagle widzę w lusterku jak koleś bumą zapier... prawym pasem za mną. Dał po deklach w ostatniej chwili jakoś wyhamował ale gdyby dziewczyna przytomnie nie patrzyła i się nie cofnęli przede mnie to by w nich chyba uderzył.
Przepisy mówią zdaje się, że na przejściu dla pieszych się nie wyprzedza (przydało by się po wielu latach odświeżyć kodeks;) ale wydaje mi się, że niezależnie od nich nie powinno się ich przepuszczać w ruchu miejskim, bo zwyczajnie nie można ręczyć za uwagę innych. No chyba, że jest długa prosta i nic nie jedzie itp.
Piszę tak dla przestrogi