Chłopaki tak dzisiaj na trzeźwo myśląc zastanawiam się co miałbym zrobić w takiej sytuacji...,
bo nigdy nie miałem takiej okazji i mam nadzieje że nie będę miał nigdy...
A więc, w sobotę wieczorem wracałem z Poznania na chatę w 5 osób, ubezpieczenie w Ergo Hestia.
i było to 150 km od miejsca docelowego...
Ciemno, prosta droga wchodząca w prawy ostry zakręt, z przeciwka widać 2 nadjeżdżające auta, w tym momencie długie przełączone na krótkie+halogeny, i nagle na moim pasie na środku leżący zalany kompletnie starczy koleś (około 70) przykryty wielkim rowerem, prędkość około 100-110, w odległości ~~20 metrów od niego i nagle jedyna decyzja - lecimy w rów (bo z przeciwka blisko były już auta), jego głowa na milimetry od lewego błotnika szła, przód leci w rów, a tył auta lewym kołem przejeżdża po rowerze, i po 10-15 metrach prostuje rów na płasko... zatrzymuje się dosłownie przed drzewem...
Z tego wszystkiego wyszło że policji i karetki nie wzywaliśmy bo auto podwozie i test jazdy, lakier było wszystko okey, a koleś był cały nie połamany, tylko koło rowera do wymiany... kolesia z innymi kierowcami odstawiliśmy do chaty (bo to stały bywalec niby i tylko kolegium mu by niby dali) a mnie się spieszyło i tylko dane se spisałem...
I ogólnie wszystko w szczęściu nieszczęściu skończyło się kupą nerwów...
_____________________________________
Ale.... jeśli okazało by się że:
- stuknął bym go autem i zabił na miejscu i dachował w głębokim rowie
- -||- zatrzymał się dalej gdzieś
- -||- wleciał w auto jeszcze z przeciwka
- lub wleciał przez tego pijaka w auto nadjeżdżające podczas omijania...
To po wezwaniu Policji i Pogotowia to co dalej robić?? bo nie mam zielonego pojęcia...
co z autem, jak ściągnąć, ubezpieczenie, powrót do chaty jeśli byśmy byli cali... i co robisz w takich sytuacjach???