Więc tak pany.
Problem polega na tym, że strasznie na dziurach dzwoni mi coś z przodu. Kiedy wciskam pedał hamulca - przestaje. Podlewarowałem, zdjąłem koła, patrze na zaciski hamulców - a tam te blaszki (niektorzy mowią na to sprężyny czy cos) trzymające klocki na swoim miejscu, mają straszny luz - latają na boki jak na kur*ie majteczki. Jak złapę za cały zacisk i szarpnę to tak samo... nawala niemiłosiernie.
Zerknąłem u kumpla te blaszki - stwierdziłem, że na grubość są takie same (brak widocznych objawów zużycia u mnie), mierzyłęm nawet suwmiarką.
I co z tym fantem zrobić? Nie mogę przecież jeździć ciągle z rozwaloną muzą, żeby zagłuszyć to klekotanie
Czyżby prowadnice? Rozkręcałem (nie powiem, namęczyłem się z tym, bo nie chciały puścić) i moim oczom ukazały się:
śruba,
na niej tuleja,
i guma, w której siedzą.
Gumy wyjąłem, obejrzałem i stwierdzam, że wyglądają na zdrowe. Czyżbym się mylił? Co Panowie szlachta na to powiecie? Wiem, że są zestawy regeneracyjne do zacisków (właśnie te śruby, tuleje i gumy) do kupienia. Ale czy to na pewno to?